Kochani, tym razem będę pisał bez ogródek, bo i powód jest konkretny – wybory. Dzisiaj z wiadomości dowiedziałem się, że we Francji i Belgii rośnie lawinowo liczba profanacji miejsc kultu religii chrześcijańskich. Powód jest oczywisty – wyrzucenie religii z życia publicznego i zepchniecie do marginalnej roli w społeczeństwie. Od kilku lat również Polska konsekwentnie idzie w tym kierunku. Ostatnie tygodnie są tego najlepszym przykładem, gdzie obecny prezydent, ręka w rękę z rządem, aby się przypodobać wpływowym grupom, wprowadzają ustawy z piekła rodem.

Czy my jesteśmy bezwolnym stadem owiec lub plemieniem niewolników zdanych na łaskę panów? A może nasze ambicje kończą się na zapewnieniu sobie i rodzinie, cieplej wody w kranie i pełnej miski? Historia daje nam wiele wspaniałych przykładów, jak należy bronić wolności, tego najcenniejszego daru od Boga, którego nikt nie jest w stanie nam odebrać, jeśli sami z niego nie zrezygnujemy. A tak się dzieje, gdy nie idziemy do wyborów lub, gdy oddajemy głos na kogoś, kto kłamie, oszukuje, ignoruje prawo do życia i prawdy jedynie dla własnej korzyści. W wyborach prezydenckich, jak rzadko, kiedy, mamy możliwość wyboru bezpośredniego, (szczególnie w I turze, bo w drugiej głosujemy na „mniejsze zło”), dlatego śmiało możemy wskazać kandydata, który swoją dotychczasową postawą pokazał, że jest przede wszystkim katolikiem i patriotą. Nie lękajmy się. Ten głos na pewno nie będzie zmarnowany, ale pokaże wszystkim, że właśnie takiej Polski chcemy. Polski, w której rządzić znaczy służyć ludziom w oparciu o prawdę o człowieku i dla jego dobra. Jest to wielkie zadanie dla nas – wiernych świeckich – zaangażowanych w różnorodnych wspólnotach. Bowiem współczesny świat nie zna praktycznego znaczenia słowa służyć. Dlatego tak bardzo potrzebne jest świadectwo chrześcijan w życiu publicznym a szczególnie w polityce, która przez wielu z nas jest traktowana, jako temat tabu.

Na sympozjum (odbyło się 18 kwietnia w gmachu sejmu pod hasłem „Działalność społeczna ks. F. Blachnickiego”, ponad 400 uczestników) wielokrotnie stwierdzano, że polityka jest święta, właśnie ze względu na to, że w swej istocie ma być skierowana na dobro człowieka i narodu. Przypomniano, słowa ks. Blachnickiego, że nawet ewangelizacja, jeśli nie rozwiązuje konkretnych problemów społecznych jest nieporozumieniem. Inaczej mówiąc, jest nie kompletna, nie pełna i być może, dlatego nie do końca efektywna. Założyciel „oazy” uważał, że nasze działania muszą być kompleksowe, integralne. Obejmować wszystkie dziedziny życia. Dlatego czas najwyższy abyśmy zaczęli działać (oczywiście oprócz modlitwy, która zawsze musi poprzedzać działanie) również w polityce.

Pierwszym naszym działaniem niech będzie wybór prawdziwego katolika na prezydenta. Dalej zapraszamy do Diakonii Społecznej, bo czekają nas już niedługo (wakacje szybko miną) wybory parlamentarne. To tylko od nas zależy czy Polska będzie krajem wolnym i katolickim. Nie zasłaniajmy się brakiem czasu, możliwości, zdolności lub ironią oraz tym, że „ moja rodzina jest najważniejsza”, bo to jest zwykłe tchórzostwo. Nie zasłaniajmy się też Panem Bogiem, że on to wszystko dopuszcza i sam to może uzdrowić, bo to my jesteśmy powołani, aby zanieść światu prawdę o zbawieniu, ale i o człowieku. Wszak to my jesteśmy „światłością świata”. Cóż się stanie ze światem, jeśli zabraknie światła? Będzie w ciemności i grzechu. I właśnie ze względu na moją rodzinę musimy się obudzić. Jesteśmy wielkim śpiącym olbrzymem (Giewont to nie baśń, ale alegoria). Papież Franciszek mówił przecież, że „polski Kościół ma wielki potencjał”. I ja w to wierzę. Pan Jezus do każdego z nas mówi „Czy ty mnie kochasz więcej aniżeli ci?”