Wszystko idzie w dobrym kierunku. Bardzo dobrym. Pandemia, protesty i spory polityczne wyrwały nas ze społecznego odrętwienia. Skończył się czas poklepywania po plecach, trwania w wygodnych bańkach wzajemnej adoracji i pewności budowanej na braku konfrontacji z innym poglądami. Czy jesteśmy do tego przygotowani jako wspólnota? To już zupełnie inna sprawa.
Nadszedł czas, aby w praktyce przetestować cnoty wyszlifowane przez lata, czasem nawet dziesiątki lat, trwania w Ruchu Światło-Życie. Przyznajmy, że w trakcie naszych spotkań wyjątkowo rzadko mamy możliwość doświadczenia realnego sporu. Dzieląc się zobowiązaniami, rozważając słowo Boże, wspólnie się modląc, zwykle nie dotykamy spraw, w których mamy zasadniczo różne zdanie. Dobrze przeżyta ewangelizacja zakończona świadomym przyjęciem Jezusa jako Pana i Zbawiciela w naturalny sposób ustawia cel drogi. Ewentualne różnice sprowadzają się zatem bardziej do szczegółów rozwiązań, przyjętych doraźnych metod lub rozłożenia akcentów w życiu duchowym. Gdy dodamy do tego programowe pomijanie tematów trudnych i wykraczających poza formację, mamy gotowy przepis na wieczne trwanie w Oazie.
Całe szczęście wszystko idzie w dobrym kierunku i coraz lepiej rozumiemy, że ściśle rozumiany stan bycia w Oazie to nie to samo co bycie w Ruchu. W oazie karawana odpoczywa, nabiera sił, oporządza bydło, a wieczorami miło spędza czas, snując rzewne opowieści o bohaterskich czynach. Po czym rusza na pustynię, aby zacząć pisać nowe historie. Podobnie dobrze przeżywana formacja nie ogranicza się do niekończącego się pucowania życia duchowego, ale prowadzi do podejmowania wyzwań związanych z postawą służby.
Teraz mamy świetny czas, aby sprawdzić się w Ruchu. Na początek: czy starczy nam miłości bliźniego, aby przyjąć i zaakceptować zdanie drugiej osoby, nawet jeżeli ma ona inną opinię o szczepieniach? Czy jesteśmy w stanie dyskutować na tematy polityczne, a nawet (o zgrozo!) partyjne? Czy nasza miłość dozna uszczerbku, jeżeli zgodzimy się na brak wspólnego zdania w sprawie reformy sądów lub obecności Polski w Unii Europejskiej? Ile jeszcze zniesiemy spotkań on-line, hybrydowych, bez maseczek, jeżeli my akurat chcielibyśmy mieć je w innej formie?
A to przecież tylko pierwszy etap! Jak już ogarniemy i zaakceptujmy naszą prawdziwą wewnętrzną różnorodność i bogactwo, dopiero zacznie się najlepsze: możliwość wyjścia na zewnątrz z Dobrą Nowiną. I może mniej nam będą wtedy przeszkadzać poglądy polityczne, zaangażowanie partyjne czy poziom zaufania dla różnych stron sporów medycznych. Bardziej świadomi Tego, który nas łączy, który nas wzmacnia w Oazie i pobudza do Ruchu, będziemy czytelniejszym znakiem i świadectwem świata. Jest dobrze. Bardzo dobrze.
Najnowsze komentarze