W najbliższym czasie Rada Miasta Gdańska głosować będzie nad uchwałą dotyczącą finansowania zapłodnienia in vitro. Wszystko wskazuje na to, że radni ją przyjmą i w ten sposób gdańszczanie będą otrzymywać około 5 tysięcy złotych do wykorzystania na zapłodnienie pozaustrojowe w tak zwanych klinikach leczenia niepłodności. Tłumaczymy jak rozumieć sprzeciw Kościoła w tej sprawie.

Każdy ma prawo do szczęścia?

I to się zgadza. Na dodatek Bóg też dla nas tego szczęścia pragnie. Do szczęścia mają prawo rodzice, do szczęścia ma też prawo dziecko. A tym prawem, które in vitro mu odbiera, jest prawo do bycia poczętym w akcie miłości dwojga ludzi. Oczywiście dzieci powstałe na skutek procedury in vitro przyjmujemy z miłością i szacunkiem. Są ludźmi z godnością przysługującą każdej osobie. Powstały jednak na skutek procedury technicznej i na to właśnie zgodzić się nie możemy. My ludzie, nie mamy prawa innych „produkować”.

In vitro to ostateczność?

Nieprawda. Są pary, które po nieudanych próbach in vitro zachodziły w ciążę dzięki naprotechnologii. To metoda, która skupia się na monitorowaniu i zdrowiu prokreacyjnym kobiety, w pełni zgodna z nauczaniem Kościoła. Dane, opublikowane w amerykańskim piśmie medycznym mówią o 20% par po nieudanych próbach in vitro, których leczenie naprotechnologią zakończyło się sukcesem. Oczywiście są przypadki, gdzie również możliwości naprotechnologii się kończą. Wtedy pozostaje możliwość adopcji.

Czyje geny?

Gdy ktoś odrzuca możliwość adopcji – bo to przecież inne geny, zastanówmy się jak to wygląda w procedurze in vitro. W przypadku niepłodności mężczyzny można skorzystać z nasienia dawcy. A w przypadku niepłodności kobiety z komórki jajowej innej kobiety. W ten sposób matka (?) rodzi dziecko, którego geny nie mają nic wspólnego z nią, czy jej partnerem.

In vitro tak, aborcja nie?

70% Polaków popiera in vitro, ale jednocześnie większość jest przeciwna aborcji. Czy wiemy jak przebiega procedura in vitro? Choć celem jest jedno dziecko wytwarza się więcej embrionów (czyli ludzi). Jeden do pięciu wszczepia się do macicy, pozostałe mrozi. Jeżeli zagnieździ się i przeżyje więcej dzieci to pomiędzy 10 a 13 tygodniem redukuje się liczbę płodów, czyli dokonuje aborcji na nadliczbowej ilości dzieci. Dlaczego? By uniknąć powikłań. Istnieje prawdopodobieństwo, że kobieta nie donosiłaby ciąży wielopłodowej. In vitro jest też więc często związane z aborcją.

In vitro leczy?

Czy po zapłodnieniu in vitro kolejne dziecko para spłodzi w sposób naturalny? Skoro in vitro leczy, to powinni przecież stać się płodni. Kliniki leczenia niepłodności praktykujące procedurę sztucznego rozrodu są więc miejscem zaspakajania potrzeby posiadania dziecka, a nie leczenia. Proponowana przez Kościół naprotechnologia zakłada, że niepłodność jest objawem choroby. Małżonkowie są więc płodni, ale trzeba znaleźć chorobę, której objawem jest bezpłodność. Naprotechnologia potrzebuje czasami nawet około 2 lat na dokładne przebadanie pary, by odnaleźć źródło ich problemu. Skuteczność tej metody w Polsce wynosi ok. 35%, za granicą (USA, Irlandia) gdzie jest dłużej praktykowana dochodzi do 70%. Lekarze zajmujący się naprotechnologią pracują w największych miastach Polski. Również w Gdańsku istnieje poradnia zdrowia prokreacyjnego stosująca naprotechnologię.