Są różne tłumaczenia sprawców wypadków drogowych. Najczęściej dotyczą nadzwyczajnych okoliczności, zupełnie wyjątkowych, niepowtarzalnych, które zaszły akurat w czasie kolizji. Oślepienie światłami, zawał serca, szerszeń w samochodzie, nagły podmuch gwałtownego wichru czy babcia wbiegająca na drogę z trudną do określenia prędkością. Statystyki są jednak wymowne: za duża prędkość, wymuszanie pierwszeństwa, ignorowanie znaków, alkohol, zły stan techniczny samochodu. Wypadek na drodze to zwykle znaczne koszty, ale przede wszystkim bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia. Naszego, naszych bliskich i wszystkich pozostałych uczestników ruchu.
Nie inaczej jest z życiem duchowym. Wszyscy mamy nadzieję, że droga naszego życia nie tylko doprowadzi nas do życia wiecznego (to każdy ma zapewnione), ale że będzie to życie z Bogiem. Formując się w Ruchu Światło-Życie, na pewno mamy większą świadomość odpowiedzialności za wiarę. Rozliczając po ludzku naszą „inwestycję” w wymiarze czasu – niedzielne i powszednie Eucharystie, codzienne modlitwy, wyjazdy rekolekcyjne, spotkania formacyjne –możemy mieć nawet poczucie pewności: to nie może przejść niezauważone, to musi przełożyć się na autostradę do nieba…
Pytanie jednak, czy przekłada się to na bezpieczną jazdę duchową, czy może jednak skłania do nadmiernej brawury i pewności siebie.
Wydaje mi się, że dobrym wskaźnikiem jest obserwowanie wrażliwości sumienia i procesu zmian w życiu. Samo poznawanie Boga do niczego nie prowadzi. Może wzbudzić zachwyt oraz spowodować intelektualne pobudzenie, ale wciąż bez zmiany zachowań. Ilu kierowców nie zna podstawowych przepisów ruchu drogowego? Który z nich może szczerze powiedzieć, że jechał za szybko, bo nie wie, jakie jest ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym? Sama wiedza niewiele wnosi. To konkretna decyzja, poprzedzona wewnętrznym przekonaniem o jej konieczności, może trwale zmienić sposób jazdy.
Zła wiadomość jest taka, że sumienie nie zawsze daje dobre podpowiedzi. Katechizm Kościoła katolickiego zauważa w punkcie 1792: Nieznajomość Chrystusa i Jego Ewangelii, złe przykłady dawane przez innych ludzi, zniewolenie przez uczucia, domaganie się źle pojętej autonomii sumienia, odrzucenie autorytetu Kościoła i Jego nauczania, brak nawrócenia i miłości mogą stać się początkiem wypaczeń w postawie moralnej. Co więcej punkt wcześniej: Ignorancja często może być przypisana odpowiedzialności osobistej. Dzieje się tak, „gdy człowiek niewiele dba o poszukiwanie prawdy i dobra, a sumienie z nawyku do grzechu powoli ulega niemal zaślepieniu” . W tych przypadkach osoba jest odpowiedzialna za zło, które popełnia. Zaniedbania będą się z czasem kumulować. Do niebezpiecznej jazdy spowodowanej nadmierną pewnością siebie dojdzie fatalny stan techniczny pojazdu.
Bardzo dobrą wiadomością jest jednak możliwość kształtowania sumienia. Do tego powinna prowadzić formacja, czas spędzony w Kościele i na modlitwie. Do zmiany, która rozpoczyna się w sercu i domaga się uzewnętrznienia w codziennym działaniu. Odwracając punkt 1792 katechizmu, otrzymujemy prosty przepis: poznawanie Chrystusa, przykład innych ludzi, poddanie sumienia autorytetowi Kościoła, nawrócenie.
Ratownicy podkreślają, że najtragiczniejsze w skutkach wypadki wydarzają się przy doskonałych warunkach: latem, na dobrze utrzymanych drogach, za dnia.