Wielka Pokuta nadal trwa w wielu sercach. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam mały plakat w „Gościu Niedzielnym”, pomyślałam – dobrze, że się odbędzie takie wydarzenie. Im więcej zaczęłam o tym czytać i słuchać, tym bardziej pragnęłam, aby ktoś z nas tam pojechał. Mąż wybrał – jedź! Nie mam wątpliwości – to było wydarzenie historyczne, zainicjowane i prowadzone przez Maryję i Ducha Świętego. Dowodem tego była obecność ponad 100 tys. wiernych z kraju i zagranicy. Dzień przed wyjazdem sąsiadka opowiedziała mi o swoich znajomych z Norwegii, którzy przyjechali odwiedzić rodzinę i wyruszyli też do Częstochowy, by uczestniczyć w Wielkiej Pokucie. Na pielgrzymim szlaku serce rosło na widok wielu autokarów zmierzających na Jasną Górę. Chylę tutaj czoło przed wieloma osobami w podeszłym wieku (również w naszym autokarze), które podjęły trud pielgrzymowania. Dla mnie było to bardzo budujące.
Spotkanie rozpoczęli ojcowie Enrique i Antonello, którzy na co dzień posługują w Brazylii. Szybko zarazili nas swoim entuzjazjem i otwartością na otaczających nas braci i siostry. Utwierdzili nasze TAK dla życia, do którego powołał nas Bóg od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Jednocześnie zapewniając, że Bóg przebacza i przytula te wszystkie osoby, które kiedykolwiek zrezygnowały z siebie bądź z życia drugiej osoby. Przecież Jezus poprzez swoją śmierć zwyciężył autora śmierci. A później modlitwa Koronką do Bożego Miłosierdzia, Eucharystia i modlitwa przebłagalna z egzorcyzmem nad Polską. Wierzę, że dzięki temu pokutowaniu potężne strumienie miłosierdzia rozlały się nad Polską. To spotkanie było też najpiękniejszą odpowiedzią na „czarny poniedziałek”; przede wszystkim jako zadośćuczynienie Bogu. Moim osobistym owocem Wielkiej Pokuty jest głębsza relacja z moim Panem. Nigdy dotąd modlitwa nie była takim zbliżeniem się do Boga. A słynne „wypłyń na głębię” stało się po prostu łatwiejsze.
Niebawem kolejna piękna okazja do tego, by dać świadectwo naszej wiary wobec całego świata. 19 listopada – Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana w Łagiewnikach. W obliczu tak wielu niepokojących informacji, które płyną do nas ze świata, słowa Pana Jezusa, które skierował do Służebnicy Bożej Rozali Celakówny przed II wojną światową, nabierają szczególnego brzmienia: Jest jednak ratunek dla Polski. Jeżeli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele. Podejmijmy to wezwanie. Wyruszmy na pielgrzymi szlak. I dołóżmy wszelkich starań, aby ten dzień (niezależnie gdzie będziemy) był rzeczywistym przyjęciem Jego królowania w naszych sercach. Uznaniem Jego władzy w pełni i zaakceptowaniem Jego prawa.
Najnowsze komentarze