Iwona Karpińska z kręgu Domowego Kościoła przy parafii św. Polikarpa w Gdańsku-Osowej otrzymała Nagrodę im. Lecha Bądkowskiego w kategorii Gdański Społecznik Roku 2016. Działa na rzecz osób niepełnosprawnych, integruje środowiska dzielnicy Osowa, była wieloletnią przewodniczącą Rad Rodziców. Gratulując, pytamy o sprawy szkolne, które interesują nas najbardziej w związku z projektem BOSKO realizowanym przez naszą diakonię.

Czy pamiętasz początki swojej działalności w szkole? Dlaczego się zgłosiłaś?

Aby być członkiem Rady Rodziców, najpierw należy wejść w skład trójki klasowej. Swoją aktywność rozpoczęłam na etapie przedszkolnym mojej najstarszej córki Dominiki, która dziś ma 18 lat. Potem niejako naturalną konsekwencją tego było zaangażowanie w Radę Rodziców szkoły podstawowej i dalej gimnazjum. Motywowało mnie pragnienie uczestniczenia w sprawach, które dotyczą moich dzieci, i współdecydowania o nich. Rodzic zaangażowany nie mówi, że jest źle, tylko próbuje działać. Oczywiście nie oznacza to, że możemy zmienić wszystko, ale mamy na to realny wpływ i możemy podejmować próby.

Na czym właściwie polega bycie w Radzie Rodziców?

Uczestnictwo w Radzie Rodziców to rzeczywiście spotkania, posiedzenia: w ich trakcie poruszamy wszystkie sprawy, z którymi przychodzą rodzice. Często są to pytania, żale lub niezadowolenie – próbujemy je rozwiązywać poprzez spotkania i rozmowy z dyrekcją i nauczycielami, których dotyczą.

Ile w tym nudy, a ile konkretów?

Rady dysponują zbieranymi środkami , więc podejmują decyzje dotyczące ich wydatkowania. Organizują pomoc dla potrzebujących uczniów w postaci finansowania wyjazdów czy też paczek świątecznych, czasem akcji zbierania darów na rzecz tych rodzin. Nagradzają najzdolniejszych uczniów. Największym wyzwaniem jest współorganizacja festynów szkolnych – to imprezy wymagające dużych przygotowań. Zakres pracy Rady jest zależny od etapu edukacyjnego, w przypadku starszych dzieci i młodzieży rodzice raczej wspierają finansowo, a aktywność pozostawiają młodzieży. Ponadto Rada może wypowiadać się we wszystkich sprawach szkolnych, prezentować swoje stanowisko zarówno w szkole, jak i poza nią, przed organami administracyjnymi. To przedstawiciele rodziców podejmują decyzje takie jak ubezpieczenie dzieci, zatwierdzają program profilaktyki, mają prawo wglądu do budżetu szkoły.

Diakonia Społeczna namawia do udziału w projekcie BOSKO. Jaką dałabyś radę osobom, którym chodzi po głowie działalność społeczna w szkole?

Zachęcam do aktywności, ale nie z pozycji rodzica pełnego pretensji i roszczeń, a raczej troskliwego; który gdy jest niezadowolony, najpierw pyta, a nie atakuje. W czasie swojej wieloletniej działalności w Radach (około 13 lat) spotkałam wielu takich rodziców, którzy pojawiali się, aby załatwić swoje własne sprawy, a potem znikali. Partnerem dla rodzica w szkole jest dyrekcja i rada pedagogiczna. Aby współpraca dobrze się układała, potrzeba wzajemnego szacunku i życzliwości. Jeśli te warunki są spełnione, to nawet wtedy, gdy nasze stanowiska czy oczekiwania się rozmijają, będzie nam łatwiej osiągnąć porozumienie, choć czasem potrzeba na to więcej czasu.

Czy społecznikiem człowiek się rodzi, czy się nim staje?

W moim przypadku chyba tak było od samego początku, czyli taka się urodziłam, bo już w czasie nauki szkolnej byłam zaangażowana społecznie w klasie, samorządzie czy kołach zainteresowań. Ale jestem przekonana, że można też się nim stać. Praca dla dobra wspólnego daje po prostu bardzo dużo radości i satysfakcji, choć czasem też przynosi rozczarowania biernością innych czy bezradnością.

Czy naprawdę da się coś zrobić, co uważasz za swój największy sukces w szkole? Bardzo proszę o jakiś konkret. 

Z całą pewnością da się zrobić wiele, ale rzeczywiście czasem potrzeba czasu i cierpliwości. Jako przewodnicząca Rady podejmowałam wysiłki mające na celu rozbudowę szkoły i budowę basenu przy osowskiej szkole podstawowej. Pisaliśmy pisma, zbieraliśmy podpisy, organizowaliśmy spotkania z przedstawicielami miasta. Dziś szkoła jest po rozbudowie, a basen będzie otwarty lada dzień. Oczywiście byłoby wielkim nadużyciem twierdzić, iż to mój sukces, ale mam poczucie, że te kilkuletnie działania rodziców przyczyniły się do tego, że miasto podjęło stosowne decyzje i przeznaczyło na nie środki.

A co traci rodzic, który nie interesuje się życiem szkoły? 

Traci możliwość wpływania na rzeczywistość, która otacza go, a dotyczy bezpośrednio jego dziecka.

Co Twoje dzieci myślały o Twojej działalności?

Młodsze dzieci chyba nie miały świadomości, co robiłam, czasem dziwiły się, czemu tak długo trwają spotkania Rady. Starsze były dumne, że jestem przewodniczącą Rady, choć o tym, co dzieje się na spotkaniach, nigdy nie rozmawiamy. Mam nadzieję, że ta moja aktywność zasiała w nich ziarno…

Więcej o działalności Iwony Karpińskiej: http://osowa.com/news,11700,3.html