Oto historia na miarę proroka: Pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku ksiądz Franciszek Blachnicki powołał do działania Krucjatę Wstrzemięźliwości. Była to konkretna odpowiedź na Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego wzywające do walki z plagą pijaństwa. Ksiądz Franciszek sięgnął do sprawdzonej metody osobistej abstynencji, ale wzbogacił ją o nową wizję, obejmującą potrzebę propagowania Nowej Kultury. W ciągu trzech lat kilkadziesiąt tysięcy osób podjęło decyzję o przystąpieniu do dzieła. Władze państwowe, uznając zasługi Krucjaty dla zwalczania powszechnego alkoholizmu, w każdym z miast wojewódzkich wybudowały centra trzeźwościowe i uroczyście przekazały je księdzu Blachnickiemu…

Brzmi to jak bajka, prawda? I taką niestety pozostaje.  W prawdziwym świecie zamiast wdzięczności ze strony władz – centrala Krucjaty Wstrzemięźliwości została brutalnie zamknięta w sierpniu 1960 roku, a założyciel wkrótce potem trafił do więzienia.

W jednej z gier, w którą gramy w naszej rodzinie, jest postać szefa planu B. Na pewno intuicyjnie wyczuwamy, co powinno być jego specjalnością: gdy coś nie idzie zgodnie z oczekiwaniami, pojawia się nowe rozwiązanie do sprawdzenia. Jeżeli zawiódł pierwszy sposób, to błyskawicznie pojawia się nowy plan dający nadzieję na osiągniecie zamierzonego celu. Życie księdza Blachnickiego to nieustanne tworzenie planu B. Zadziwiająca jest ilość przeszkód na drodze tego kapłana. Trudne sytuacje, po ludzku hamujące dzieła, w konsekwencji okazują się jednak inspiracją do nowych działań, do odkrywania nowych miejsc posługi. Krucjata Wstrzemięźliwości już wkrótce odrodzi się jako Krucjata Wyzwolenia Człowieka.

Wielu z nas zaangażowało się ostatnio w protesty przeciwko finansowaniu z miejskich pieniędzy procedur in vitro w Gdańsku. Po głosowaniu możemy czuć niedosyt – tylko kilku głosów zabrakło do odrzucenia projektu. W diakonii społecznej nie widzimy jednak sensu w rozpamiętywaniu tego głosowania. Wyciągamy wnioski i przygotowujemy się do nowych wyzwań. Oprócz finansowania samej procedury gdański projekt przewiduje przekazanie części funduszy na warsztaty związane z płodnością przeprowadzane w szkołach. Teraz od nas zależy, czy po te fundusze wystąpią osoby propagujące czystość i wstrzemięźliwość seksualną, czy może wręcz przeciwnie. Od nas zależy, czy jako rodzice aktywni w szkole będziemy w stanie szybko zareagować na pojawiające się nowe wyzwania. Może lepiej nie czekać na to, co samo przyjdzie, ale wyprzedzić fakty i wyjść z własną inicjatywą? Projekt szkolny BOSKO jest już gotowy i będzie dalej rozwijany, kolejne propozycje w drodze.

W idealnym świecie prawo zawsze sprzyjałoby dobru. Cele byłyby osiągane zgodnie z planem: bez przekroczenia budżetu i zawsze o czasie. Podjęte zobowiązania Domowego Kościoła zawsze wypełnione w stu procentach. Wygląda jednak na to, że jeżeli zrezygnujemy z bajkowej wizji rzeczywistości, to zarówno w życiu duchowym, jak i społecznym musimy stać się szefami planu B.