Zobaczył, wzruszył się, podszedł, opatrzył, zawiózł, pielęgnował, zaopatrzył – katalog uczynków Samarytanina dobrze znamy. Sugestywna opowieść Jezusa odpowiada na podchwytliwe pytanie uczonego w Piśmie starającego się rozwiązać pozorny problem dotyczący definicji „bliźniego”. Wydaje mi się, że tekst przypowieści warto rozważyć także pod innym kątem – czego Samarytanin nie zrobił?

Najwyraźniej nie odwrócił wzroku poirytowany nieporadnością podróżnego, który dał się pobić. Zresztą, nie zawsze można być pewnym, kto tak naprawdę zaczął. Nie zaczął też gonić kapłana i lewity, wykrzykując za nimi o ich powinnościach względem potrzebujących. W nauczaniu to się mądrzą, a jak przyjdzie co do czego, to pierwsi znikają. Obłudnicy.
Nic też nie wiadomo, aby zorganizował spotkanie w rodzinnym mieście poświęcone rosnącej przestępczości na drodze z Jerozolimy do Jerycha. Nie zainicjował sugestywnej kampanii łączącej znakiem pokoju bitych i bijących. Także służby porządkowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo podróżnych na wspomnianej drodze nie odnotowały w tym czasie datku od nieznanego darczyńcy,  co pozwala przypuszczać, że pozostał nieczuły na ich braki w sprzęcie i paszy dla koni.

Ale to nie wszystko. Samarytanin nie wzruszył się także na tyle, aby zostać przy podróżnym do końca jego rekonwalescencji. Nie przesiadywał z nim w ogrodzie, bawiąc rozmową i dopytując się o rodzinę i plany na najbliższy czas. Nie dołożył pieniędzy do interesu z nową odmianą owiec, nie planował wspólnych bezpiecznych podróży.

Tak wielu rzeczy Samarytanin nie zrobił. Ale dostrzegł potrzebę jednej konkretnej osoby, zaopiekował się nią, a następnie dalej ruszył w drogę.

Papież Franciszek zachęca nas do powstania z kanapy, do wyruszenia w drogę. Niech nie zabraknie nam na niej odwagi do konfrontacji z konkretną potrzebą konkretnego człowieka. Bez szukania wymówek, winnych zaistniałej sytuacji, bez wikłania się w próby całościowego rozwiązania systemowego problemu. Wiele osób potrzebuje po prostu ogarnięcia wyobraźnią miłosierdzia, doświadczenia bezinteresownego daru, świadectwa ludzi posiadających siebie w dawaniu siebie. Ten rok może być dobrym czasem na przełożenie szczytnych idei z materiałów formacyjnych na osobiste spotkanie z bliźnim w potrzebie.