W jubileuszowym Roku Miłosierdzia nasza rejonowa diakonia ewangelizacji została poproszona przez siostry szarytki o posługę w areszcie śledczym w Wejherowie. Szczególne miejsce, zupełnie nieznane dla nas środowisko. Mieliśmy obstawiać muzycznie Eucharystię i służyć przy ołtarzu. Na nic więcej służba więzienna nie zezwalała.

Zupełnie nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Trzask zamykanych krat, szczegółowa kontrola, ciągły nadzór służby więziennej pogłębiał niepokój i wątpliwości, na ile możemy podzielić się tym, czym obdarował nas Ruch. Czy możemy stworzyć choć namiastkę wspólnotowej atmosfery? Dać świadectwo, kim jest dla nas Jezus…?

Kolejne niedzielne spotkania odkryły nieco więziennej prawdy. Jedni skazani uczestniczyli we mszy dlatego, że była to dla nich pewna forma „rozrywki”, dla zabicia czasu… ale byli też tacy, którzy przystępowali do Komunii Świętej.

Zdarzył się jednak taki dzień kiedy i my, i skazani mężczyźni przeżyliśmy coś wyjątkowego. Siostra Aleksandra poprowadziła krótkie nabożeństwo, które zakończyła zaproszeniem posługujących do codziennej modlitwy za konkretnego więźnia przez najbliższy miesiąc. Każdy z obecnych mężczyzn miał wypowiedzieć własne imię i wraz z zapaloną świecą dostawał w „przydziale” modlącego się w jego intencji.

Ciche uśmieszki zastąpiło milczenie, a może i wzruszenie…

Czasami doświadczenie miłości Boga to krótka chwila, poruszenie serca, dobre słowo… Oby tak było… Każda forma służby, ruszenie się z wygodnej kanapy, wyjście poza to, co znane – ubogaca. Patrzeć oczami Jezusa – tego uczyliśmy się, będąc wśród ludzi, którzy w swym życiu zbłądzili…