Przez wiele lat, z własnej naiwności będąc z dala od Kościoła, nie czytałem słowa Bożego i broniłem się przed poznaniem go, ponieważ mogłoby to zburzyć moją pewność siebie: a nuż się mylę, a przecież jestem nieomylny, wszystko mi się udaje! Wydawało mi się, że Bóg nie jest mi do niczego potrzebny, przecież co chcę, to mam. A jeśli już zdarzyło mi się usłyszeć coś ze słowa, wszystko interpretowałem na opak, właściwie ukrywałem, że nic nie rozumiem, bo nie chciałem zrozumieć – tak łatwiej. Poza tym myślałem, że wiara mnie ogranicza, a chciałem być wolny. Nie wiedziałem wtedy, że moje poczucie wyzwolenia było iluzoryczne – puste jak dziurawy garnek. Nawet mój powrót do Kościoła nie był przełomowy – jeszcze nie poznawałem słowa. Dopiero możliwość bycia członkiem Ruchu Światło-Życie dała mi taką szansę.

Ostatnio miałem okazję poznać kilka totalnie zagubionych osób, będących w tym samym miejscu, w którym ja byłem wiele lat temu. Niektórzy mają nawet gorzej – nie są nawet ochrzczeni. Jedni odrzucają słowo, bo to dzieło człowieka – takie sobie legendy, inni – bo „mądrzejsi” twierdzą, że Boga nie ma, a poza tym to niepostępowe; mamy XXI wiek! Tym ostatnim akurat mówię, że zawsze jest jakiś wiek i zawsze wydaje się, że ci, co są teraz, są bardziej postępowi od tych, co byli. Dopiero historia weryfikuje prawdę. A Wiara zawsze jest taka sama choć wiara już niekoniecznie.

Zadano mi kiedyś pytanie: „Czy wierzysz w UFO?”. Odpowiedziałem: „Wierzę tylko w Boga, UFO co najwyżej mogę uznać za prawdopodobne w mniejszym lub większym stopniu”. Tak samo z wszystkimi kwestiami dotyczącymi nowych ideologii – żąda się od nas wiary w nieograniczony postęp nauki, w ludzką kreatywność, w różne „nowoczesne” idee – jakże tymczasowe! Kto nie wierzy i to deklaruje, szerzy mowę nienawiści – nie wolno zgłaszać wątpliwości. Każdy, kto śmie twierdzić, że rodzina, naród, tradycja, wiara są warte obrony, to oszołom, prawie „zapluty karzeł reakcji”. Nakazuje się nam wierzyć, że mądrzejsi wiedzą lepiej, że człowiek ociepla Ziemię, że węgiel i mięso, i spalinowe samochody są złe, lepszy jest atom, trawa i elektryczne hulajnogi. Przy okazji zawsze się ukrywa coś niewygodnego, np. że na razie energia atomowa nie będzie ani tania, ani bezpieczna [vide Fukushima, Czarnobyl], że zielenina nie dostarczy wszystkich składników odżywczych, że pozyskiwanie litu do baterii niszczy nieodwracalnie środowisko w miejscu wydobycia. Tak też jest ze sztuczną inteligencją, która ma być wszechobecna i dbać o dobrostan człowieka dopóty, dopóki coś jej się nie pomiesza, bo wiele lat temu jakiś programista pracował zmęczony po nocnej imprezie nad jej kodem. Kiedyś w pewnej humorystycznej książce widziałem żartobliwą reklamę ostatniego produktu: „Nawet w najjaśniejszy dzień absolutną ciemność zapewni ci CZARNA ŻARÓWKA firmy Hades!”. Ten żarcik staje się coraz bardziej realny – to takie podsumowanie ograniczonego wzrostu naszej ludzkiej nieograniczonej pychy – nastąpi CIEMNOŚĆ!

Tak może być, jeśli człowiek nie odkryje na nowo prawdy objawionej w słowie Bożym. Wiara – ta przez W jest naszą drogą ku zbawieniu, a słowo Boże lampą, która ją oświetla – tę prawdę poznajemy i przyjmujemy za dogmat. Jest jeszcze świadome pragnienie zrozumienia tego, co Bóg mówi do nas w słowie, w życiu doczesnym. Może być nieświadome, przypadkowe: gdy ciąg zaskakujących zdarzeń z naszego życia wskazuje na ich nadnaturalny charakter, zastanawiamy się, czemu to ma służyć. Można też zignorować wszystkie zdarzenia albo świadomie szukać wyjaśnienia. Odpowiedź też można uzyskać bezpośrednio – tego akurat doświadczyłem i o tym mogę pisać. Jezus jest zawsze z nami – z każdym! To od nas zależy, czy Go poprosimy o pomoc, by wskazał nam właściwą drogę, by oświetlił nas w tych czasach niby-prawd, gdy fałszywie każe nam się w coś wierzyć, gdy kłamstwo i upadek norm moralnych są wszechobecne. Nawet teraz, gdy wydaje się nam, że jesteśmy wierzący, chodzimy na Eucharystię, korzystamy z sakramentu pokuty, jeździmy na rekolekcje… czy zapraszamy Go do siebie? To właśnie mówię tym zagubionym ludziom – zapraszam Jezusa i On to zaproszenie przyjmuje. Gdy wrócę do ławki po przystąpieniu do stołu Pańskiego, widzę siebie i Jego. Kiedy odpowiadają, że nie mogą uwierzyć, mówię, że wszystko przed nimi, od nich zależy, co zrobią ze swoim życiem. Wtedy usłyszałem: „Proszę ciebie, módl się za mnie, bardzo proszę”.

I ja was proszę – wspomnijmy w swoich modlitewnych intencjach o zagubionych, by i oni odnaleźli drogę ku Światłu.