Zdarzyło się parę tygodni temu, że spotkałem przypadkowo na ulicy pewną osobę z rodziny. Zaczęliśmy rozmawiać na temat ostatniego filmu dokumentalnego dotyczącego pedofilii w Kościele. Osoba ta była słusznie bardzo zbulwersowana tym, co tam pokazano. W którymś momencie zacząłem wyrażać własne zdanie na ten temat, pamiętając o filmie fabularnym sprzed kilku miesięcy opowiadającym o rzekomej degrengoladzie wśród duchowieństwa, o niedawnym obrzydliwym wystąpieniu pewnego redaktora na Uniwersytecie Warszawskim, o atakach na księży czy obiekty kościelne, o profanacji obrazu Matki Bożej, jak też o zadziwiającej zbieżności tych i podobnych działań z terminem ówcześnie zbliżających się wyborów. Sugerowałem widoczną nieprzypadkowość, wręcz ewidentną ustawkę. Wtedy usłyszałem: „Tylko nie broń Kościoła!”.

Przyznam, że te słowa mną wstrząsnęły. Wypowiedziała je przecież osoba głęboko wierząca, regularnie uczestnicząca w Eucharystii, członek Ruchu Światło-Życie. Wróciłem do domu zasmucony. Może ja czegoś nie rozumiem, może wszystko widzę pod niewłaściwym kątem?

Tak się składa, że urodziłem się w latach panowania w Polsce komunizmu. Cechowała go między innymi totalna nienawiść do Kościoła katolickiego – do tego stopnia, że rządzący mieli w swoich strukturach departamenty do walki z Kościołem. To tam zapadały decyzje co do kwestii życia lub śmierci poszczególnych księży, niszczenia życia tych, którzy wspierali polski Kościół, wiedząc, że tylko on może być fundamentem prawdziwej wolności dla Polski. Służby inwigilowały Polaków i często tych z różnymi dewiacyjnymi skłonnościami lokowały w seminariach. To był element walki z Kościołem: wsadzenie do środka min, które wybuchną w określonym momencie, z nadzieją na rozsadzenie go od wewnątrz, co ostatecznie da komunistom władzę nad polskimi duszami.

Obecnie jesteśmy świadkami próby wykorzystania tych bomb z opóźnionym zapłonem. Ktoś podsunął dokumentaliście sprawy księży będących agentami komunistycznej bezpieki, tenże ktoś sam okazał się wyłudzaczem pieniędzy o bardzo niskim morale, będąc dłużnikiem, bez skrupułów fałszywie oskarżającym księdza o pedofilię, a sam twórca sprzedaje koszulki i inne gadżety powiązane z tematem. Wszystko to wydaje się w całości sterowane i koordynowane z zewnątrz, choć sami wykonawcy myślą egoistycznie tylko o sobie. Najgorsze jest to, że problem pedofilii – ogólnie – będzie, jak mniemam, wygaszany. On miał być tylko i wyłącznie narzędziem zniszczenia Kościoła. Wygłoszę kontrowersyjną tezę: większości z tych, co te sprawy ujawniają i nagłaśniają, nie obchodzi los gwałconych dzieci. Zapyta ktoś o dowód? Przypominam sprawę filmu dokumentalnego pana Latkowskiego Pedofile. Choć film mówił również o znanym księdzu, głównie opisuje siatkę pedofilów działających na warszawskim Dworcu Centralnym, obsługującą celebrytów: dziennikarzy, aktorów, polityków, biznesmenów – i trafił do sejfu na kilkanaście lat. Komu przeszkadzał? Gdzieś w politycznych gremiach zapadła decyzja, by temat wyciszyć – bo może uderzyć w swoich? Dopiero niedawno TVP ponownie go pokazała. Rząd planuje zaostrzyć regulacje prawne wobec pedofilów i już odezwały się głosy sprzeciwu ze strony opozycji, że to nie ma nic wspólnego z tym zjawiskiem. Ja się pytam – jak to nie ma? Czy pedofil z wyrokiem trzech lat w zawieszeniu zaprzestanie przestępczej działalności? Tak niski wyrok zachęca do kontynuacji zbrodniczego procederu. Zaostrzona i bezwzględna kara powinna być podstawą walki z pedofilią; żadne, ale to ŻADNE środowisko nie powinno być pod ochroną.

Temat jest niezwykle rozległy i nie da się właściwie go przeanalizować na tak małej przestrzeni. Problem pedofilii w Kościele to poważna i przykra sprawa i Kościół jako struktura musi się z nim zmierzyć. Pamiętajmy, że to nie tylko instytucja, to także my – jego członkowie. Musimy reagować – by każdy przypadek został właściwie osądzony i napiętnowany. Brońmy Kościoła przed próbami zniszczenia. Kościół należy do Chrystusa, który dał nam go jako światło na drodze ku zbawieniu.