Na plakatach fundacji pro-life zdjęcia z Love Parade. Okropne, obrzydliwe, zboczone. Niektóre trzeba cenzurować, by wyjść z nimi na ulicę. Chociaż Berlin tuż za miedzą, a i u nas podobne parady zwane marszami równości odbywają się z coraz większą pompą, taki plakat na nas nie działa. Możemy licytować się statystykami, że więcej pedofilów jest wśród gejów niż księży, to też nas nie rusza. Homoseksualizm, z którym się spotykamy, ma zupełnie inną twarz. Ostatnio na przykład nauczyciela z Sopotu Przemysława Staronia, który otrzymał od Ministerstwa Edukacji Narodowej i pisma „Głos Nauczycielski” tytuł Nauczyciela Roku 2018. W czasie gali w Warszawie zaprosił na scenę swojego partnera.
Słucham w internecie wystąpienia pana Staronia na konferencji TED, na której prelegenci mają głosić idee warte propagowania. Co głosi Przemysław Staroń? Mówi o miłości! Robi to w sposób ciekawy, jego przemówienie wciąga. Mam wrażenie, jakbym słuchała bardzo dobrego kazania. Nauczyciel musi pokochać siebie – tłumaczy Staroń. Nauczanie to magia, ale tylko jeśli będzie oparta na miłości. Jemu się to udało, wygrał z depresją, nie kryje swojego związku z mężczyzną. Dopiero teraz zaczął naprawdę oddychać. Pan Staroń w niczym nie przypomina homoseksualisty z plakatów pro-liferów. Cytuje filozofów (uczy filozofii i etyki), ale i abp. Życińskiego: „Nie bądźcie drogowskazami, które nie podążają wskazywanymi przez siebie drogami”. Trudno się z nim nie zgodzić, ale jeszcze trudniej przyklasnąć. Konfrontacja wielkiego dobra, jakie jest w tym człowieku, z grzechem, w jakim żyje, nie mieści się w mojej głowie.
Pana Staronia nie znam osobiście. Nie mam na niego pomysłu prócz modlitwy. Parę miesięcy temu dowiedziałam się o dawnym znajomym, który jak nauczyciel z Sopotu postanowił ujawnić swoją orientację. Obok ogromnego bólu pojawiła się konsternacja: co z tym faktem zrobić? Wcześniej był ministrantem, codziennie przychodził na mszę. Zdarzało się spotkać go na ulicy z różańcem owiniętym wokół nadgarstka. Teraz jest daleko od Kościoła. Szukałam dla niego słów na namiocie spotkania. Otworzyłam w ciemno Pismo Święte i wzrok padł na fragment 1 Tm 6, 20–21: „Unikaj bezbożnych i próżnych rozmów oraz sporów co do rzekomej wiedzy. Niektórzy poszli za nią, odchodząc od wiary”. A więc nie dyskutuję z dawnym znajomym. Trudne to dla mnie, zostaje ufać. Szukam sposobu, by walka z grzechem nie zaczęła być walką z człowiekiem. Zastanawiam się, jak działać, by nie rzucać kamieniem. Bo może homoseksualiści to dla nas współczesna biblijna jawnogrzesznica.
Najnowsze komentarze