Moje nawrócenie było połączone z dwiema decyzjami. Pierwszą było wstąpienie do wspólnoty Domowego Kościoła, drugą – wstąpienie do partii politycznej PiS. Druga decyzja była efektem moich rozmów z Panem Bogiem, rezultatem doświadczenia Jego miłości i prowadzenia w życiu.

Chciałbym zaświadczyć, iż poprzez zbliżanie się do Pana Boga i współpracę z Nim jesteśmy powołani do czynienia dobra, do głoszenia Królestwa Bożego. U mnie odbyło się to właśnie w ten sposób, że do dwóch wspólnot Pan powołał mnie jednocześnie. Mam pewność, że jedno i drugie pochodzi od Pana Boga, gdyż On daje mi na to potwierdzenia.
Działanie w tych dwóch (mogło by się wydawać, różnych) światach łączy się i uzupełnia. We wspólnocie DK jesteśmy prawie 3 lata. W partii mam taki sam staż. Wstępowałem do PiS z pytaniem: czy ludzie tam pamiętają o Panu Bogu? Jeśli nie, to ja będę się starał o Nim przypominać. Okazało się, że niektórzy pamiętają, a innym trzeba przypominać. Ale Pan posłał mnie dalej, abym działał na szerszą skalę. Wystartowałem w wyborach do powiatu gdańskiego. Większość osób skazywała mnie na przegraną, jednak dla Pana Boga nie ma rzeczy nie możliwych.

Moim głównym celem nie była wygrana, ale wykorzystanie okazji, aby głośniej mówić i świadczyć o Panu Bogu. Moim hasłem było „Z miłości do Bliźniego”, a jednym z pierwszych zdań, jakie napisałem w ulotce: „Jestem dumny z tego, że jestem chrześcijaninem”. Z takim przesłaniem, z Bożą łaską, zostałem radnym powiatowym. Pierwszym wnioskiem, jaki napisałem, była prośba o zawieszenie w sali obrad krzyża jako znaku obecności Pana Boga. Po miesiącu krzyż został zawieszony i uroczyście poświęcony. Jednak służenie bliźniemu na tym polu jest bardzo ciężkie. Kiedyś usłyszałem: „Polityka najwyższym wyrazem miłości do bliźniego”; teraz się pod tym podpisuję. Z mojego krótkiego doświadczenia wnioskuję, że jest potrzeba niesienia Dobrej Nowiny wszędzie i budowania na Jezusie Chrystusie. Szczególnie w życiu politycznym, gdzie jest to niezwykle ważne i trudne. Z racji piastowanego urzędu mamy wpływ na dużą liczbę osób, więc mamy okazję czynić zarówno wiele dobra, jak i dużo zła. Z tej racji działają na nas wielkie pokusy i trzeba się trzymać bardzo blisko Pana Boga, nieustannie rozeznawać, aby tym próbom sprostać. Tak często oceniamy polityków z przekonaniem: „ja bym tak nie postąpił”. Skąd ta pewność, że przetrwałbym pokusy czyhające w świecie polityki? Ja takiej pewności nie mam.

Wierzę, że Pan Bóg dopuści na mnie tyle pokus, że starczy mi Jego łaski. Wspólnota DK dała mi narzędzia do tego, aby podążać za Panem Bogiem, co jest niezbędne, aby przetrwać w świecie polityki jako chrześcijanin. Jednak ubolewam nad zamknięciem wspólnoty DK na sprawy społeczne, w tym polityczne. Łatwiej jest mówić w partii o Panu Bogu niż w DK o polityce. Ale cieszę się z tego, że powstała diakonia społeczna, która jest iskierką nadziei, i myślę, że jest niesamowitą łaską dla nas będących we wspólnocie i nie tylko. Chwała Panu.