Ten tekst to oczywiście fikcja literacka. Być może jednak za parę lat podobne doświadczenie stanie się naszym udziałem.

Świadectwo na Diecezjalnym Dniu Wspólnoty w Gdańsku, 13 września 2020 roku.

Szczęść Boże!

ADAM: Chciałbym podzielić się z wami niezwykłym doświadczeniem Bożego działania, którego doświadczyłem w te wakacje na rekolekcjach IV stopnia, w drugim turnusie w Sianowskiej Hucie. Być może nie wszyscy z was wiedzą, na czym polegają te nowe rekolekcje w naszej oazowej formacji, dlatego na początku postaram się to nieco wyjaśnić, tak jak nam wyjaśniali prowadzący na samym początku.
Oazowy IV stopień powstał jako konsekwencja z jednej strony rozeznania odpowiedzialnych za Ruch Światło-Życie, a z drugiej pragnienia członków Ruchu włączających się w jedną z najmłodszych diakonii – diakonię społeczną. Z perspektywy czasu dokładnie widać, że przełomowy okazał się rok formacyjny oparty o rozważanie encykliki papieskiej „Evangelii Gaudium”, to były lata 2014–2015. Wydarzyły się wtedy trzy ważne rzeczy: jesienią 2014 roku – sympozjum w Lublinie poświęcone działalności społecznej ks. Franciszka Blachnickiego, wiosną 2015 roku podobne sympozjum w Warszawie, na terenie Sejmu RP, a przed letnimi rekolekcjami powołanie Centralnej Diakonii Społecznej. W trakcie sympozjum sejmowego pojawiła się, jako luźna uwaga w żartobliwiej formie, możliwość przygotowania IV stopnia oazowego. Dziś mogę zaświadczyć, stojąc przed wami, że część osób potraktowała to zdanie zupełnie poważnie.
Świadectwo to nie opowiadanie historii, dalsza jest już ogólnie znana. Prace nad tworzeniem programu formacyjnego diakonii społecznej, beatyfikacja Franciszka Blachnickiego na Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie, nagłe zainteresowanie jego osobą i ponowne odkrywanie go jako proroka naszych czasów, także w wymiarze społecznym. Minęło kilka lat i na naszej stronie pojawiło się to zaproszenie do Sianowskiej Huty.

EWA: Pięknie to opowiedziałeś, mężu, pozwól jednak, że wrócimy do samego świadectwa. Jesteśmy małżeństwem od dwunastu lat i wyjazd na te rekolekcje był dla nas prostą konsekwencją drogi w Ruchu. Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, chwilami miałam też wrażenie, że prowadzący nie bardzo wiedzą, dokąd nas zaprowadzi ten pierwszy raz… (Adam dopowiada: Jak to z pierwszym razem…)
Czas przedpołudniowy poświęcony był na intensywne studiowanie. Prowadzący zwracali nam wiele razy uwagę, że podejmowanie wyzwań społecznych wymaga dobrej znajomości metod i zasad proponowanych przez Kościół. Nie myślałam, że odkryję, ile perełek kryje się w encyklikach czy innych dokumentach papieskich. Nie skupialiśmy się oczywiście na zagadnieniach dotyczących czystych idei, chodziło bardziej o podejście dobrego rzemieślnika, który pragnie poczuć pracę i dobrze ją wykonać.

ADAM: Ewie bardzo się podobało siedzenie w papierach (Ewa szturcha Adama), dla mnie o wiele bardziej interesujący był cykl popołudniowy. Początkowo myślałem, że będzie podobny do spotkania z Żywym Kościołem znanym z III stopnia. Ciekawi ludzie, omawianie inicjatyw społecznych, może trochę, wreszcie legalnie na rekolekcjach, o polityce (Ewa szturcha Adama po raz drugi). Tak nie było. Byli wprawdzie zaproszeni goście, ale nie zawsze związani z Kościołem, raz czy dwa pojawiły się nawet osoby wręcz niechętne (to, jak prowadzącym udało się ich zaprosić, pozostaje dla nas do dziś tajemnicą). Goście wprowadzali nas zawsze w jakiś temat, a dokładniej problem społeczny, a następnie my próbowaliśmy go zdiagnozować na podstawie naszej wiedzy (Ewa: tej zyskanej o poranku) i znaleźć adekwatne rozwiązanie możliwe do wprowadzenia przez nas. Wtedy doświadczyłem, o co wreszcie chodzi w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Moje pierwsze odruchy były ewangelizacyjne: opowiadanie o Chrystusie. Często od razu byliśmy sprowadzani na ziemię pytaniem: czy myślisz, że on (potrzebujący) tego teraz naprawdę potrzebuje? Ważnym kryterium była praktyczność i dostępność rozwiązania.

EWA: Dla mnie niezwykle pouczające było nowe spojrzenie na politykę. Prowadzący użyli tu dosyć drastycznego porównania. Na początek zachęcili, aby zastanowić się nad miejscem współżycia w miłości. Bez trudu zgodziliśmy się, że jest to sfera wyjątkowo ważna, delikatna, ale nie może przesłaniać innych wymiarów miłości. Jednocześnie została wyjątkowo zdegenerowana przez pornografię i nachalne promowanie seksualności w wymiarze czysto fizycznym. Zadziały się zatem dwie rzeczy: zmieniono rangę i wypaczono. Bez wątpienia uderza to w postrzeganie miłości jako całości, sprowadzając ją do fizycznego aktu.
Zostaliśmy poproszeni, aby w podobny sposób spojrzeć na działalność polityczną: w całej działalności społecznej nie jest ona najważniejsza, ale odgrywa wyjątkowo ważną rolę ze względu na zakres podejmowanych decyzji. I podobnie została wypaczona, sprowadzona do walki o wpływy i władzę. Nie można zgodzić się na narrację o miłości w wersji proponowanej przez pornografię, podobnie nie można utożsamiać działalności politycznej jedynie z dążeniem do władzy. I podobnie jak musimy szczególnie dużo poświęcić czasu i wysiłku na odkręcanie nieprawidłowych przekonań o miłości fizycznej, tak trzeba robić to samo w odniesieniu do polityki.

ADAM: Niesamowite było to, że nasi chłopacy przywieźli w tym roku medal z Londynu z mistrzostw Europy, a jeszcze bardziej niesamowite było dla mnie uzdrowienie przez Jezusa mojego dylematu związanego z byciem we wspólnocie. Nie mogłem połączyć mojego życia zawodowego i towarzyskiego z doświadczeniem wiary. Nosiłem w sobie przekonanie, że jedyne, czym mogę obdarować osoby spoza wspólnoty, to ewangelizacja, tymczasem okazało się, że przed ewangelizacją mogę skutecznie świadczyć, wprowadzając pokój lub przyjmując postawę służby. Nasza postawa społeczna i to, jakich dokonujemy wyborów, jest zachętą do słuchania o Nim, a jednocześnie pieczęcią naszych słów. I najważniejsze, że na zasadach Katolickiej Nauki Społecznej nikt nie traci, są absolutnie uniwersalne. Z trzeciego stopnia wyjeżdżałem zachwycony Kościołem i wdzięczny za możliwość bycia jego częścią. Z czwartego stopnia wyjechałem wdzięczny za dar bycia człowiekiem, i chciałbym, aby każdy mógł odzyskać godność dziecka Bożego.

EWA: Jezus uwalnia od obojętności i pokazuje człowieka w jego najgłębszej potrzebie. Długi czas miałam wrażenie, że jeżeli przybliżę ludziom Prawdę, między innymi tę z dokumentów (Ewa znacząco spogląda na Adama), to doprowadzi to ich do prawdziwej wolności. Świadectwo prowadzących i uczestników IV stopnia pokazało mi, że droga od prawdy do wyzwolenia zawsze wiedzie przez Krzyż, zgodnie z programem społecznym ks. Blachnickiego: Prawda–Krzyż–Wyzwolenie. Ich droga, mój krzyż.

Chwała Panu!