Niemal każda umowa, porozumienie czy regulacja po preambule określającej czas i miejsce jej zawarcia oraz opisie stron stających do tego dokumentu zawiera rozdział z definicjami – żeby upewnić się, że wszystkie strony mówią o tym samym, i żeby do minimum zminimalizować ryzyko różnych interpretacji zapisów tego dokumentu. Czyli po prostu dla przejrzystości i jasności.
Zatem pomyślałem, że dla samego siebie u progu nowego roku formacyjnego, który rozpocznie się w noc Zesłania Ducha Świętego (zazdroszczę tegorocznym uczestnikom Centralnej Oazy Matki), spróbuję zdefiniować te pojęcia. Żeby spróbować zrozumieć, co ks. Blachnicki chciał mi przekazać, redagując program Prawda – Krzyż – Wyzwolenie. Żeby to przepracować w przestrzeni własnego serca i umysłu. Żeby przepracować to w przestrzeni mojego małżeństwa z Gosią. Żeby wreszcie spróbować w sposób jasny i przejrzysty wypowiadać się w temacie roku, bo wierzę, że takich rozmów w naszych oazowych wspólnotach nie zabraknie. Bo inaczej po co nam temat roku?
Zatem spróbuję.
Prawda
„Cóż to jest prawda?” (Piłat do Pana Jezusa, J 18, 38)
„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (Pan Jezus do apostoła Tomasza, J 14, 6)
„Veritas est adequatio rei et intellectus” (co znaczy „prawda jest zgodnością rzeczy i umysłu”, św. Tomasz z Akwinu)
A co słowo „prawda” znaczy dla mnie?
Ucznia Jezusa Chrystusa żyjącego w Polsce w 2021 roku. Mężczyzny. Męża i ojca. Oazowicza. Pracownika. Parafianina. Przyjaciela, kolegi, sąsiada. Pracownika i jednocześnie przełożonego dla innych. Klienta. Petenta. Penitenta.
W świecie, w którym próbuje się tworzyć definicje przez głosowanie, przez presję większości. W świecie, w którym nie tylko nie ma już autorytetów, ale w którym wręcz walą się fundamenty. W świecie, w którym wiedzę naukową wymienia się u e-cinkciarzy po dobrym kursie na nie-wiedzę i inne waluty zastępcze, a następnie jest się gotowym dla nich zabić słowem, odrzucić, może jeszcze tylko niekoniecznie zostać męczennikiem. Choć obserwuję jedną taką sytuację gdy ktoś próbuje stać się męczennikiem własnej definicji prawdy i jestem ciekaw jej finału.
Moja odpowiedź w zasadzie powinna być prosta.
Moją prawdą jest Jezus Chrystus. Jego Ewangelia czytana i rozważana we wspólnocie Kościoła. Jego przykazania. Jego pomysł na człowieka, na życie, na relacje. Jego wezwanie: „świętymi bądźcie”.
Taka powinna być moja odpowiedź. I za taką Prawdę powinienem być gotów do męczeństwa.
Ale czy tak odpowiadam? Czy jeśli odpowiadam słowem – to czy idą za tym moje czyny?
Czy częściej nie czytuję Piłata i wciąż nie próbuję znaleźć pasującej mi w danej sytuacji definicji prawdy?
Krzyż
Narzędzie okrutnej śmierci?
Znak mojego zbawienia?
Zaproszenie od Pana Jezusa, by pójść za Nim?
Przywilej naśladowania Mistrza czy wizja kary dla „tych gorszych”?
Łaska czy przekleństwo?
Co odpowiem?

Gdy w 2015 roku pracowałem w trybie 3 dni w domu, 4 dni w Łodzi, pomagałem w organizacji koncertu „Bogu-Chwała!” w Rumi. Miałem przygotować spotkanie z dziś już śp. ks. Janem Kaczkowskim i jego świadectwem. Gdy do niego zadzwoniłem, w swoim żartobliwo -szyderskim stylu zapytał: „Czy ty, Kikołku (moja stara ksywa z czasów jednej uczelni z ks. Jasiem), uważasz, że ja przyjadę i będę zabawiał tych, co myślą że w pójściu za Jezusem chodzi o poklaskanie w łapki i udane życie?”. Odpowiedziałem mu, że nie, że „chcemy, aby przyjechał podzielić się swoją wiarą, swoim przeżywaniem cierpienia, i żeby opowiedział o puckim hospicjum”. Zapytał: „Nie uciekną ze stadionu?”. „Od Pana Jezusa wielu też odeszło, gdy mówił o krzyżu”. Odpowiedział: „Widzimy się w Rumi”. I był, i nie uciekli ze stadionu, i jego świadectwo owocowało, czego wielokrotnie byłem potem słuchaczem i świadkiem.
Dziś często wracam do tamtej rozmowy.
Postawa śp. ks. Jana w tej rozmowie to moja dzisiejsza definicja krzyża. Jako uczeń Jezusa muszę zakładać opcję „krzyż” w każdym momencie życia. Bo Jezus poszedł tą drogą. Nie mogę robić uników. Stawiać Jezusowi warunków: „Panie, musisz dać, uzdrowić, zorganizować”. Nie. Nie musi. Ale zaprasza: „Pójdź za Mną!”; a On poszedł na krzyż, przez krzyż. Jeśli jestem w oazie i wierzę, że moje życie będzie bez trosk, kłopotów, miłe, fajne i przyjemne – to coś nie zagrało, bo założyciel ks. Blachnicki nie tylko napisał program Prawda – Krzyż – Wyzwolenie, ale w każdy z trzech stopni rekolekcji wpisał przeżywanie drogi krzyżowej, a na I i III stopniu to w dodatku tzw. drugi szczyt oazy. Wreszcie sam poszedł za Jezusem przez krzyż.
Zatem w jednej z wielkanocnych piosenek religijnych śpiewajmy świadomie: „Krzyż to jest
brama Pana – jeśli chcesz – przez nią wejdź”. Bo tak jest.
Wyzwolenie
Róbta co chceta?
Moje ciało – moja sprawa?
Nie będziesz mi mówił, co mam robić?
Ważne, że się kochają?
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus?
Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi mi korzyć?
Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia?
Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli?
A ja co mówię? Czym dla mnie jest wolność? Co dla mnie znaczy wyzwolenie?
Zacytuję ks. Blachnickiego:
„Panie, uwolnij mnie nareszcie całkowicie ode mnie samego! Bez litości oczyszczaj mnie! Naucz mnie być tylko narzędziem”.
I dziś mogę przed Tobą, drogi Czytelniku „Gorczycy”, zaświadczyć, że ilekroć zbliżam się do postawy ojca Franciszka wyrażonej w zacytowanym fragmencie, czuję powiew tej prawdziwej wolności. Tej, którą daje tylko Jezus. Tej, która usuwa wszelki lęk i niepokój. Tej, która zachwyca. Tej, której pragnienie potem pali i nie gaśnie. Tej, która przemienia i sprawia, że wolni mogą stawać się dla innych wyzwalającymi.