Moja przygoda z postem zaczęła się jesienią ubiegłego roku. Maryja w objawieniach często prosi o post o chlebie i wodzie, więc zaczęłam pościć w piątki. Intencji, w których można Bogu ofiarować post, zawsze jest mnóstwo. Po kilku takich piątkach zaczęłam pościć o samej wodzie, by pozwolić ciału choć trochę się oczyścić i zregenerować. Pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie to, że z każdym kolejnym postem uczucie głodu się wycisza i przestaje być dokuczliwe (wystarczy zapić je wodą), ciało się przyzwyczaja. Po południu zwykle pojawia się ból (ćmienie) głowy, specjaliści twierdzą, że wówczas organizm zaczyna oczyszczać się z toksyn.
Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jest sporo literatury na temat głodówek i ich leczniczego wpływu na ciało (Małachow, Tombak). Ludzie, którzy wiele podróżują po świecie, zwracają uwagę, że każda kultura, społeczność czy też plemiona mają swój czas, w którym powstrzymują się od spożywania pokarmów. My natomiast poprzez łatwy dostęp do jedzenia zapomnieliśmy o tym cennym darze samoleczenia naszego organizmu poprzez post. A mamy przecież wzór na kartach Ewangelii, pościł sam Bóg – Jezus. Zazwyczaj reagujemy panicznie, gdy okazuje się, że ktoś pości i nie je nic od kilku dni, co tylko przysparza trudności głodującemu. A jemu bardzo potrzebne są zwykłe słowa wsparcia i otuchy.
Nieco mniej intensywny post, bo owocowo-warzywny, często nazywany też Postem Daniela, proponuje dr Ewa Dąbrowska. Inspiracją dla niej były m. in. fragmenty Pisma Świętego. Poddaj sługi twoje dziesięciodniowej próbie: niech nam dają jarzyny do jedzenia i wodę do picia (…), a po upływie dziesięciu dni wygląd ich był lepszy i zdrowszy niż innych młodzieńców. (Dn 1, 12-15) To niesamowite, że poprzez post leczą się wszystkie choroby przewlekłe, znikają guzy, torbiele, polipy, regulują się hormony, wraca płodność, odzyskuje się siły i energię, odnawia się skóra i cały układ pokarmowy, wraca harmonia ducha itd. Maksymalny czas postu wynosi sześć tygodni (40 dni). Można podejmować również krótsze okresy, a nawet jedno- lub trzydniową dietę oczyszczającą. Na kanale YouTube możemy posłuchać wykładów dr Dąbrowskiej, która udowadnia dobrodziejstwa Postu Daniela i między innymi zachęca do łączenia w wypiekach białej mąki z otrębami, bo, jak mówi: Pan Bóg dał nam przecież całe ziarno. Wtedy poziom cukru i insuliny we krwi pozostaje w normie. Jeśli spożywamy wypiek tylko z białej mąki, poziom cukru i insuliny drastycznie się podnosi i oddziałuje na wszystkie komórki naszego ciała.
I tak postanowiłam spróbować. Korzystając z tego, że na co dzień zajmuję się rodziną, wybrałam tę bardziej rygorystyczną wersję głodówki – post wodny.
Do każdego dłuższego postu należy się przygotować. Nie wszyscy mogą też podejmować post, niektóre choroby bądź zbyt niska waga są przeciwwskazaniem do niego. Co najmniej na tydzień przed należy zrezygnować z mięsa, nabiału i słodyczy. Zaleca się, aby dwa dni przed postem wodnym jeść tylko surowe warzywa, aby przygotować organizm do odpoczynku i regeneracji. Pisząc ten artykuł, jestem w trakcie wychodzenia z dziewięciodniowego postu wodnego. Ponieważ mój organizm był już nieco przyzwyczajony do powstrzymywania się od pokarmów, pierwsze dwa dni upłynęły lekko i przyjemnie. Natomiast trzeci i czwarty dzień okazały się najtrudniejsze – byłam osłabiona, śpiąca i miałam odruchy wymiotne. Być może dlatego, że nie zastosowałam w całości zaleceń wejścia w głodówkę. A może to po prostu była walka z toksynami. Zaskakujące było wyostrzenie zmysłu węchu, które trwa nadal. Od piątej doby z każdym dniem było już lepiej, sił przybywało. W siódmym dniu pojawił się katar, który rozszalał się na dobre następnego dnia wraz z ostrym bólem zatok, ale po południu wszystko przeszło jak ręką odjął. Było to niesamowite, że organizm tak szybko zwalczył tę chorobę. Tego dnia bolały mnie jeszcze trzy zęby i nieco kręgosłup. Zgodnie z literaturą był to kryzys ozdrowieńczy (przełom kwasiczy): organizm leczył chore miejsca. Ostatniego, dziewiątego dnia nie czułam już otępienia, a zaczęłam odczuwać wyraźny głód, co było znakiem, że praca zakończona i pora wracać do jedzenia.
Tutaj też trzeba przestrzegać określonych zasad, bo dobre wyjście z głodówki jest ponoć ważniejsze od niej samej. Powinno trwać tyle dni, ile trwał post. Po dziesięciodniowej wstrzemięźliwości przez pierwsze trzy dni należy pić tylko świeżo wyciskane soki (w pierwszym dniu rozcieńczane z wodą). Kolejne trzy dni warzywa i owoce. Od siódmego dnia można jeść pieczywo, kasze, warzywa strączkowe, ale wszystko bez soli. Dopiero od dziesiątego dnia białe mięso i ryby, tłuszcze, nabiał. W moim wychodzeniu z postu staram się przestrzegać zasad diety warzywno-owocowej dr Dąbrowskiej, by pozostać jeszcze w trybie oczyszczania wewnętrznego. W trakcie postu sporo spałam i częściej odpoczywałam w ciągu dnia. Efekty będę oceniać przez kolejne miesiące, ale już teraz czuję się silniejsza, mam więcej energii, minęło uczucie porannego otępienia, poprawiła się kocentracja i ostrość widzenia. Będę też zwracać jeszcze większą uwagę na to, co je moja rodzina. Po prostu mam teraz ochotę na zdrowe rzeczy i duuużo warzyw.
Bezcenne pozostaną ofiary, które mogłam składać Bogu z mego postu przez tyle dni, omadlając różne intencje. Był to też swego rodzaju hart ducha, bo mając rodzinę, musiałam przecież przyrządzać posiłki. Dla mnie, lubiącej gotować, było to też trudne doświadczenie, bo musiałam walczyć z myślami o różnych pysznych rzeczach, które sobie przyrządzę, jak już tylko będę mogła jeść. Starałam się jednak, idąc za radą o. Adama Szustaka, myśleć w trakcie postu o tym, że tak jak nasze ciało pragnie jedzenia i tęskni za nim, tak nasza dusza pragnie Boga i za Nim tęskni. Często napełniałam się też myślą, że skoro jedzenie jest dla ciała takie dobre i sprawia mu tyle przyjemności, to jak dobry dla naszej duszy jest Bóg, jak wielką jest dla niej rozkoszą, upojeniem, błogością?
Zachęcamy do dzielenia się w komentarzach waszymi doświadczeniami z postem.
Najnowsze komentarze