Czasami trzeba stanąć znacznie dalej, by zobaczyć więcej. Wyciszyć emocje, by wygasły imaginacje, a rzeczywistość nabrała realnego wymiaru…

Ostatni rok był czasem dużego zaangażowania członków DS w sprawy okołowyborcze. Maraton trzech następujących po sobie kampanii spowodował, iż uczestniczyliśmy w dziesiątkach spotkań, debat i pikiet. Wiele z nich współorganizowaliśmy. Każdy z nas co dzień modlił się i modli się dalej w intencji naszej Ojczyzny. Z pewnością mieliśmy swój mały wpływ na ostateczne wyniki wyborów…

Czy obecny kierunek jest zgodny z tym, czego oczekiwaliśmy, czy to „nasi” teraz rządzą, czy to cały czas rządzą „oni”?

Rządy Prawa i Sprawiedliwości i sprzyjającej mu większości parlamentarnej, prezydenta Andrzeja Dudy – to nie jest moja wymarzona rzeczywistość. Choć zgadzam się z wieloma ze stawianych tez i nadanym kierunkiem zmian, to nie do końca zgadzam się ze sposobami realizacji celów. To tak jakby ktoś zapytał, czy chcesz, by w kraju było lepiej, Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej? Wszyscy, nie tylko członkowie PiS, K15, ale i PO, a może nawet .Nowoczesnej, odpowiedzą, że TAK! Ale…

Ale bardzo ważnym jest, jak osiągnąć ten stan i czym on jest?

Poczucie życia w „silnym i bogatym kraju” może mieć wiele kryteriów oceny. Najprostsze z nich to dwa podstawowe – pierwszy to „pełna micha”, drugi – „pełne serce”. Kryterium „pełnej michy” jest spełnione wtedy, gdy mamy dość pieniędzy, by opłacić konsumpcyjne potrzeby swoje, rodziny, lokalnej społeczności, państwa – określam je dla uproszczenia hasłem „Polska bogata bogactwem swoich obywateli”. Kryterium „pełne serce” jest spełnione, gdy mamy wewnętrzną siłę i przekonanie, może bez umiejętności i wystarczających pieniędzy, aby potrzeby nasze zaspokoić we własnym zakresie, w rodzinie, w lokalnej społeczności, w państwie – hasło: „Polska silna siłą swoich obywateli”.

W kontekście rodziny zobrazować te parametry można, odwołując się do konieczności wykonania drobnych napraw w domu. „Pełna micha” pozwala nam wymienić uszczelkę w kranie, żarówkę tylko wówczas, gdy mamy dość pieniędzy, by wezwać hydraulika lub elektryka. „Pełne serce” jest wtedy, gdy zabieramy się za wykonie tych prac sami: nawet gdy nie bardzo mieści się to w zakresie naszych umiejętności, mamy wewnętrzne przekonanie, iż zakres robót leży w naszym zasięgu. Kiedyś każdy mąż potrafił wykonać podstawowe prace sam. Każda żona potrafiła szyć i gotować. Nikt właściwie nas tego nie uczył, umiejętności nabywaliśmy „z pokolenia na pokolenie”. Te zdolności i umiejętności trwały w nas.

Na gruncie społeczności lokalnych możemy podać konieczność powołania i budowy Ochotniczej Straży Pożarnej, a dla państwa konieczność – budowy drogi wojewódzkiej. Widzę i odróżniam brak środków na fizyczną realizację celu od braku chęci i umiejętności czy nawet niezauważenia potrzeby.

„Ja nie mam nic, ty nie masz nic i on nie ma nic. W sam raz mamy tyle, aby wybudować… silną Polskę”. Nie wdając się w szczegóły, ale zapraszając do dyskusji (na forum DS), stawiam hipotezę badawczą: społeczeństwa, które tracą siłę wewnętrzną do zaspokajania własnych potrzeb, prędzej czy później giną. Pieniądze, zwłaszcza wirtualne i z kredytu, nie zbudują silnej Polski.

Jestem „wolnościowcem”, więc wszystkie socjalne działania PiS budzą moją głęboką obawę i niechęć. Prywata, kolesiostwo i zwyczajna ludzka głupota – też je widzę… Ale widzę również, jak wiele czyni się, bym poczuł siłę, dumę i „pełne serce” z własnego kraju i narodu. To bardzo ważne. Po roku ostrej kampanii wyborczej wydaje się znacznie ważniejsze niż „pełna micha”.

W 1981 roku Leszek Wojtowicz z Piwnicy Pod Baranami śpiewał :

Nie pragnę wcale, byś była wielka,
Zbrojna po zęby, od morza do morza,
I nie chcę także, by cię uważano
Za perłę świata i wybrankę Boga.
Chcę tylko domu w twoich granicach
Bez lokatorów stukających w ściany,
Gdy ktoś chce trochę głośniej zaśpiewać
O sprawach, które wszyscy znamy…

Czy autor już wówczas przewidział uchwałę 1066 o bratniej pomocy, czy pukającą Komisję Wenecką i wezwania z Brukseli o zagrożeniu demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju, gdy zaczęliśmy śpiewać trochę głośniej?

Dlatego na razie nie będę szKODził.

PS. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. (Mt 7, 3–5)
Jedni mówią: wyszło szydło z worka, moje wątpliwości z nominacji (wyrzuceniu) prof. M. Belki na szefa EBOiR na razie rozwiewa Ewangelia