Styczeń tego roku stał się dla mnie okazją do duchowego odświeżenia. Pan Bóg zapragnął najwyraźniej przypomnieć mi o Sobie, co zaowocowało samotną wycieczką do Centrum Ruchu Światło – Życie w Krościenku, na rekolekcje o Namiocie Spotkania. Chciałabym się podzielić trzema refleksjami, które moim zdaniem są głęboko związane z działaniami społecznymi, podejmowanymi na rzecz innych.

Pierwsze, co mam na myśli, to fakt, że to Pan Bóg powinien mieć pierwsze Słowo. Ksiądz Blachnicki tak o tym pisze: „(…) Dlatego najważniejszym przedmiotem modlitwy, największą naszą troską ma być prośba: <Boże, daj mi poznać Twoje zamiary, bo kiedy będę wiedział, czego Ty chcesz ode mnie, to będę też wiedział, co jest dla mnie najlepsze>. Ile razy znajdujemy się w rozterce, ile razy się męczymy, zastanawiając się, co zrobić, można wybrać tak, albo inaczej. Rzecz najtrudniejsza leży w tym, że tych możliwości jest zawsze sporo i nie wiadomo, która lepsza, na co się zdecydować. Nieraz jest przed nami ciemność, w ogóle nie wiem, co zrobić. Wtedy właśnie powinniśmy zacząć tak się modlić: <Daj mi poznać Twoje zamiary (…)>”* Przykład, który pozwala mi o tym pamiętać, to opowieść o pewnym mężczyźnie, który plany co do przyszłości swojej firmy, wiązał z dorastającym synem, a ten postanowił pójść do seminarium. Zapytano go: Co ty na to?Co z prowadzoną przez ciebie firmą? A on odpowiedział: Będę wytrwale prosił Boga, by pokazał mi swoją wolę względem mnie (nie – mojego syna), starał się usłyszeć, co Bóg mi odpowiada, zrozumieć to, a później będę się starał to wypełnić. Prosić Boga o poznanie, usłyszeć, zrozumieć, wypełnić.

Kolejna nauka płynąca z rekolekcji, która trafiła mi do serca, dotyczy konieczności modlitwy – ponieważ to Bóg zwycięża w walkach, które dla Niego prowadzimy.Diakonia społeczna stara się odzwierciedlać tę prawdę zarówno w projekcie Salomon, jak i w akcji Morze modlitwy. Tutaj wskazówką jest fragment z Księgi Wyjścia (Wj 17,8-16), w którym Izraelici walczą z Amalekitami. Lud ten symbolizuje złego, który chciałby przejąć kontrolę nad nami. Moją uwagę zwróciło zwłaszcza to, że Mojżesz nie powiedział Jozuemuby zabrał do walki wszystkich mężczyzn, ale powiedział: „Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami.” Mojżesz natomiast modlił się, trzymając ręce podniesione do góry. Gdy on już nie dawał rady – wspierali go inni, podpierając jego ręce. A Jozue – z wybranymi osobami – walczył w tym czasie z Amalekitami. Będą pewnie takie walki, w których Pan Bóg pośle nas z Jozuem i takie, w których będziemy podtrzymywali ręce Mojżesza.

I trzecia refleksja – pochodząca z jednej z katechez ojca rekolekcjonisty. Mam nadzieję, że będzie ona zrozumiała, pomimo pewnego wyjęcia jej z kontekstu. Katecheza dotyczyła m.in. kuszenia, które nie zawsze jest namawianiem wprost do złego. Czasem, a być może często, może być to kuszenie do czegoś dobrego tyle, że bezużytecznego. By zepchnąć nas z drogi, odsunąć od zadań, które ma dla nas Pan Bóg i zająć na długo sprawami, które nie wydadzą owoców lub może nie takie, jakie miały być. Dobrym sposobem na pamiętanie o tym i bycie uważnym może być rozróżnianie „zamartwiania się” (co, jak sama nazwa wskazuje mówi o śmierci) od „troszczenia się o coś”. Może być tak, że nasza gorliwość o Boże dzieła zostaje zepchnięta na boczny tor, na którym będziemy kręcili się wokoło jakiejś sprawy, zamartwiając się nią. Chodzi tu o takie tematy, wydarzenia lub sprawy, na które nie mamy wpływu. Można wciąż rozważać to samo zdarzenie, powtarzać te same słowa i stawiać te same pytania w sprawach, które od nas nie zależą. Można również rozważać, stawiać pytania i działać w sprawach, na które mamy wpływ, które dzieją się w szkole, do której chodzą nasze dzieci, w parafii, w miejscu pracy, w naszym domu lub mieście.

Bardzo bym chciała, by powyższe refleksje, przywiezione z rekolekcji, pozostały w moim sercu na dłużej i wydały owoc w codziennym życiu.

*fragment zaczerpnięty z  konferencji ks. Blachnickiego, opublikowanej w książeczce pt. Namiot Spotkania.