Tym razem nie będzie ważenia zasług socjalisty Józefa Piłsudzkiego i narodowca Romana Dmowskiego. Z prawdziwym żalem zrezygnuję z oceniania drogi rewolucyjnej i pracy organicznej, zwracania się w stronę Rosji i spoglądania na Rzeszę Niemiecką. Nie pokuszę się nawet o porównywanie Pierwszej Brygady z Błękitną Armią. Okazuje się bowiem, że pojawiają się zupełnie nowe pola do dyskusji związanych z odzyskaniem niepodległości w 1918 roku. Czy niepodległość wywalczył naród polski, czy społeczeństwo polskie?

Zarysowany problem trudno traktować poważnie. To jakiś zaskakujący wykwit przemyśleń oderwanych od rzeczywistości. Społeczeństwo rozumiane w sposób przeciwstawny do narodu – czyli jedynie jako zbiorowość zamieszkująca wspólny obszar i związana wspólnymi regulacjami prawnymi, z pominięciem roli kultury, wspólnej pamięci historycznej, języka i doświadczenia religijnego – nie ma żadnego powodu, aby walczyć o niepodległość. Pod zaborami nie było społeczeństwa polskiego. Było społeczeństwo niemieckie, rosyjskie, austrowęgierskie. Ale był naród polski.

W tym miejscu warto przytoczyć słowa Jana Pawła II, który w książce Pamięć i tożsamość pisze:

Termin „naród” oznacza tę społeczność, która znajduje swoją ojczyznę w określonym miejscu świata i która wyróżnia się wśród innych własną kulturą. Katolicka nauka społeczna uważa zarówno rodzinę, jak i naród za społeczności naturalne, a więc nie owoc zwyczajnej umowy. Niczym innym zatem nie można ich zastąpić w dziejach ludzkości. Nie można na przykład zastąpić narodu państwem, chociaż naród z natury pragnie zaistnieć jako państwo, czego dowodzą dzieje poszczególnych narodów europejskich i polska historia.

W podobny sposób rozumiał pojęcie narodu kardynał Stefan Wyszyński, który zorganizował Wielką Nowennę Narodu Polskiego, czy ksiądz Franciszek Blachnicki, założyciel Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów na emigracji.

Lęk przed pojęciem narodu jest na pewno w części spowodowany tragicznymi doświadczeniami związanymi z faszyzmem i nazizmem. My, Polacy, nie musimy się jednak w żadnym stopniu poczuwać do odpowiedzialności za te zjawiska. To nasz naród, wprawdzie nie bez trudności, tworzył społeczeństwo otwarte na inne narody. To nasze ziemie przez setki lat były miejscem wytchnienia dla prześladowanych mniejszości narodowych i religijnych. Tymczasem silny naród jest z definicji podejrzany. Jawne okazywanie przywiązania do narodu to nacjonalizm – o tym mogliśmy się przekonać, czytając komentarze po marszach niepodległości wygłaszane przez polityków – niestety nie tylko zagranicznych. Czy była w tym zazdrość z powodu własnej utraconej tożsamości? Wiele na to wskazuje.

Z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości życzę naszej Polsce, aby była wielka, silna, narodowa, niepodległa. Aby pewna własnej tożsamości była otwarta dla wszystkich prześladowanych. Dokładnie tego samego życzę innym narodom, przypominając słowa księdza Blachnickiego z 1981 roku (numer 0 „Prawda+Wyzwolenie”):

Program służby na rzecz wyzwolenia Człowieka Narodu nie byłby programem integralnym, gdyby nie obejmował również idei służby Narodu Polskiego na rzecz innych narodów. Wyzwolenie z egoizmu musi dotyczyć także egoizmu narodowego czyli wypaczonego nacjonalizmu. Determinacja aktualnej sytuacji historycznej jest taka, że Polska nie stanie się w pełni narodem wolnym, jeżeli nie podejmie się misji i służby na rzecz wyzwolenia innych sąsiadujących z nią narodów.