W ostatnich latach w Polsce coraz wyraźniej swoją obecność zaznaczają ruchy nacjonalistyczne. Nacjonaliści pielgrzymują na Jasną Górę, wypowiadają się w mediach, organizują demonstracje. Często odwołują się do spraw dla nas istotnych: sprzeciwiają się aborcji, popierają obecność religii w życiu publicznym, promują tradycyjny model rodziny. Może się więc wydawać, że są jednymi z nielicznych obrońców katolickich wartości w debacie publicznej. Z drugiej jednak strony dla nacjonalistów kluczowe są też kwestie nie do zaakceptowania przez chrześcijan. U podstaw nacjonalistycznej ideologii leży przekonanie, że naród jest wartością najwyższą, dlatego troska o jego dobro powinna być priorytetem. Pozornie może się to wydawać słuszne, jednak, jak opisałem w poprzednim numerze „Gorczycy”, nie jest to zgodne z tym, czego nauczał Chrystus. Nie powinno więc nikogo dziwić, że od dziesięcioleci Kościół katolicki konsekwentnie potępia nacjonalizm.

Pierwszym z wielu papieży krytykujących ideologię nacjonalistyczną był Benedykt XV. W 1914 potępił nacjonalizm jako przyczynę wojen i konfliktów, wskazując na powszechne braterstwo w Chrystusie jako wartość nadrzędną wobec narodowości. Z kolei papież Pius XI w encyklice Non abbiamo bisogno z 1931 r. potępił antysemityzm i narodowy elitaryzm faszystowskich Włoch, a sześć lat później w encyklice Mit brennender Sorge napisał: „kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, (…) które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga”. Po II wojnie światowej Pius XI przestrzegał przed powtarzaniem błędów nacjonalizmu.

Papież Jan XXIII w encyklice Pacem in terris stwierdził: „(…) stosunki między państwami muszą układać się w prawdzie. Prawda zaś wymaga, aby w tej dziedzinie nie uznawać żadnej dyskryminacji rasowej. Dlatego za świętą i niewzruszoną należy uznać zasadę, że wszystkie państwa są sobie z natury równe co do godności (…). Żadna epoka nie zniszczy jedności wspólnoty ludzkiej, która składa się przecież z ludzi obdarzonych tą samą godnością przyrodzoną. Dlatego zawsze będzie żywa potrzeba – rodząca się z samej natury człowieka – usilnej troski o dobro powszechne jako dotyczące całej rodziny człowieczej”. Tym samym  papież podkreślił nadrzędność dobra rodziny ludzkiej wobec rodziny narodowej.

Jan Paweł II, kontynuując nauczanie Jana XXIII, wygłosił 1 stycznia 2000 r. orędzie na Światowy Dzień Pokoju, w którym zwrócił uwagę, iż najpierw jesteśmy ludźmi, dopiero potem narodami. Powiedział wtedy: „Należy zatem odrzucić koncepcje i praktyki, często uwarunkowane i kształtowane przez potężne interesy ekonomiczne, które traktują naród i państwo jako rzeczywistość samoistną i stawiają je ponad wszelkimi innymi wartościami. W tej perspektywie podziały i różnice polityczne, kulturowe i instytucjonalne, kształtujące strukturę i organizację ludzkości, są uprawnione w takiej mierze, w jakiej pozostają w zgodzie z przynależnością do jednej ludzkiej rodziny oraz z nakazami etycznymi i prawnymi, jakie stąd wynikają”. Z kolei w swojej książce Pamięć i tożsamość pisał: „[nacjonalizm] uznaje tylko dobro własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych”. Tym samym Jan Paweł II powtórzył nauczanie Jana XXIII o relacji między wspólnotą wszystkich ludzi i wspólnotą narodową.

Wyjątkowa wydaje się perspektywa bezpośredniego następcy Jana Pawła II – Benedykta XVI. Dorastając w hitlerowskich Niemczech, wbrew sobie wciśnięty w nazistowski mundur, w pełni doświadczał, jak nacjonalizm dostosowuje chrześcijaństwo do swoich potrzeb. Po latach powiedział: „instrumentalizacja polityczna, nacjonalizmy i trybalizm wypaczyły prawdziwe oblicze Kościoła”, jednoznacznie określając, że nie da się pogodzić nacjonalizmu z katolicyzmem.

Nie powinno nikogo dziwić, że nauczanie papieża Franciszka w kwestii nacjonalizmu nie odbiega od myśli jego poprzedników. Przy różnych okazjach wielokrotnie wypowiadał się on przeciwko nacjonalizmowi, ksenofobii i populizmowi. W przemówieniu do  uczestników sympozjum zorganizowanego przez Papieską Akademię Nauk Społecznych  powiedział: „Kościół zawsze zachęcał do miłości do swego narodu, swej ojczyzny, do poszanowania skarbu różnych wyrazów kulturowych, do zwyczajów i tradycji oraz słusznego stylu życia zakorzenionego w narodach. Kościół obserwuje z zaniepokojeniem ponowne ujawnianie się, po trosze wszędzie na świecie, agresywnych prądów wobec cudzoziemców, zwłaszcza imigrantów, a także rosnącego nacjonalizmu, który porzuca ideę dobra wspólnego”. Franciszek stawia sprawę jasno: tak, narody, ich tradycje i kultury są ważne, ale nie mogą się stać ważniejsze od dobra innych ludzi.

Warto też zauważyć, że żaden z papieży nie wypowiadał się przychylnie o próbach łączenia nacjonalizmu z katolicyzmem: ani podczas rządów nacjonalistów w krajach Europy, ani po nich. Procesów kanonizacyjnych nie doczekały się takie postacie jak generał Franco czy Roman Dmowski, nie wspominając o zbrodniarzach pokroju Ante Pavelića i Léona Degrelle’a.

Od samego początku ruchów nacjonalistycznych nauczanie Kościoła pozostaje niezmienne: Chrystus umarł za całą rodzinę ludzką, nie za konkretny naród. Wszyscy jesteśmy członkami tej rodziny i naszym obowiązkiem jest troszczyć się o każdego brata i siostrę, niezależnie od ich narodowości. Jako katolicy powinniśmy mówić jasno i dobitnie: nacjonalizm jest wypaczeniem nauki Jezusa. Co więcej – zobowiązani jesteśmy do zwracania uwagi tym, którzy uważają, że nacjonalistyczne poglądy dadzą się pogodzić z Ewangelią.