Ostatnie miesiące upływały nam pod znakiem głośnych protestów górników. I chyba nikogo one nie dziwiły. W poprzednich latach płynęła przecież do górników fala obietnic i zapewnień, że są oni objęci szczególną troską ze strony rządzącej i absolutnie nie muszą obawiać się o swój los. Tymczasem na październikowym szczycie UE, gdzie Polska miała negocjować warunki pakietu klimatycznego (niestety negocjacje nie miały tam miejsca), wszystkie te obietnice poszły w niepamięć.
Zgodzono się między innymi na założenia pakietu co do wzrostu udziału źródeł odnawialnych w produkcji energii do 27 % do 2030 r. Szybko można zdać sobie sprawę, że w polskich warunkach– zarówno naturalnych, jak i technologicznych –to rzecz niewykonalna. Jaki będzie efekt? Możemy zostać zmuszeni „przez rynek” do zakupu zielonej energii lub odpowiedniej technologii od krajów, które są już pod tym względem mocno zaawansowane, przede wszystkim od Niemiec i Francji. Krótko mówiąc, rodzime źródła energii będą się powoli kurczyć, całe sektory gospodarki zamykać, za to otworzy się u nas potężny rynek zbytu dla źródeł i technologii z Zachodu. Jest to też ukłon dla prezydenta Rosji, który dzięki temu może sprzedawać znacznie większe ilości gazu, za które otrzyma pieniądze na zbrojenia i rozwój swoich imperialnych zapędów. A to tylko jeden z niekorzystnych dla Polski warunków.

Na scenie politycznej można jednak znaleźć ludzi(partie polityczne), którym zależy przede wszystkim na Polsce i dobru jej obywateli. Jeszcze w styczniu prezes Prawicy Rzeczpospolitej Marek Jurek, szef Polski Razem Jarosław Gowin i lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro wezwali rząd i prezydenta do podjęcia debaty nad renegocjowaniem udziału Polski w tzw. pakiecie klimatycznym. Według nich: „Chodzi o zastąpienie energetyki węglowej -gazową, jądrową; bądź pozyskiwaną z tzw. odnawialnych źródeł energii. Konsekwencją tego jest sztuczne nakładanie na produkcję energii z węgla dodatkowych kosztów w postaci para podatku (zakup emisji CO2). Ma to ostatecznie doprowadzić energetykę węglową i przemysł wydobywczy do całkowitej likwidacji”. Podkreślają natomiast, że produkcja energii z węgla jest tańsza w porównaniu z energetyką opartą na gazie, atomie czy OZE.

Zatem nadal będzie nam się wmawiać, że takie kroki (likwidacja kopalń) są konieczne, aby polski przemysł był konkurencyjny. Czegoś tu nie rozumiem, bo czy to nie właśnie naturalne zasoby są skarbem każdego kraju i jednym ze źródeł jego finansowania? Czy poprzez roztropną eksploatację polskich zasobów węgla kamiennego i brunatnego nie moglibyśmy zapewnić sobie bezpieczeństwa energetycznego? Kilkanaście miesięcy temu od polityki CO2 odeszła Australia, stawiając na rozwój przemysłu i energetyki węglowej, natomiast Kanada zrobiła to trzy lata wcześniej, a USA, Chiny i Indie nigdy nie podpisały protokołu z Kyoto. Jak widać w polityce można znaleźć mądre głowy, szkoda tylko, że polskie społeczeństwo daje im zbyt małe szanse na dobre prowadzenie naszej Ojczyzny. Mam nadzieję, że to wynik jedynie braku wiedzy, że takich polityków też mamy.