Pan zmartwychwstał! Alleluja! Prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja!

Czy do nas rzeczywiście docierają te słowa, że zmartwychwstanie to prawda, i odwrotnie, prawda to zmartwychwstanie? Tylko prawda o mnie samym może być podstawą do mojego nawrócenia. A mnie tak trudno przyjąć słowa prawdy, stanąć w prawdzie. Dostrzec i zrozumieć, ile jest mojej winy. Że sam nie wyrwę się z grzechu, lecz mogę powstać z martwych dzięki Bożej łasce, którą spotykam we wspólnocie Kościoła. Nie mogę bać się prawdy, jaka by ona nie była: o mnie, o moim życiu, o świecie, nawet o Smoleńsku. Przecież Jezus powiedział Piłatowi: „Przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie”, która w końcu prowadzi do Zmartwychwstania.

Ostatnio pewna prawda uderzyła mnie z siłą meteorytu. Oto ona: mamy taką władzę, na jaką zasługujemy. Nigdy się z tym zdaniem nie zgadzałem. Tyle nasz naród wycierpiał w ostatnich dwóch stuleciach, tyle pokoleń Polaków spłynęło krwią, tyle poświęceń kosztowała nasz naród wolność, dlatego uważam, że należy się nam dobra władza. Rząd, który będzie służył narodowi, a nie wypychał miliony młodych na emigrację. Rząd, który nie będzie obojętny na wymieranie narodu. Zasługujemy na władzę, która będzie szanowała życie każdego człowieka, począwszy od prezydenta RP, a kończąc na dopiero co poczętym dziecku. Otóż nie!!! Zasługujemy na taką, jaką mamy, bo właśnie takiej władzy pozwoliliśmy wziąć odpowiedzialność za losy naszego kraju, a może lepiej będzie powiedzieć: za los naszej rodziny, naszych dzieci i wnuków, za ich demoralizację, brak perspektyw, biedę itd. „Ale ja na nich nie głosowałem!” A czy w ogóle głosowałeś lub w jakikolwiek sposób pomagałeś, aby prawda i dobro zwyciężyły w życiu publicznym?

„Bierność, która zawsze była postawą nie do przyjęcia, dzisiaj bardziej jeszcze staje się winą” (Christifideles Laici, JP II). Jesteśmy w przełomowym momencie naszych dziejów. Albo uda nam się w imię prawdy, w imię Jezusa zwyciężyć zło w przestrzeni publicznej i w ten sposób po raz kolejny pokazać światu drogę prawdziwego wyzwolenia człowieka i społeczeństwa, albo pogrążymy się w morzu ciemności, kłamstwa, cierpienia i śmierci na jeszcze większą skalę niż to było dotychczas. Uważam, że to na nas – wiernych świeckich Kościoła – spoczywa szczególna odpowiedzialność, bo to my jesteśmy „światłością świata” i jest nas na tyle dużo, by w zjednoczeniu dokonać tego wspaniałego dzieła. Dzieła, które jest częścią głoszenia Ewangelii, ewangelizacji świata, a w tej chwili wydaje się sprawą najpilniejszą. „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”. Alleluja!